Wykluczenie społeczne: bezdomność

Celem niniejszego tekstu, a także całej serii, którą ten tekst otwiera, jest przybliżenie naszym czytelnikom sytuacji naszych rodaków, którzy z różnych przyczyn znaleźli się poza nawiasem polskiego społeczeństwa. Wykluczenie społeczne ma charakter wielowymiarowy, wzajemnie na siebie oddziaływający lub z siebie wynikający – ludzie mówią, że "problemy chodzą parami" i w tym przypadku jest to stwierdzenie prawdziwe; bezdomność zazwyczaj idzie w parze z bezrobociem, a bezrobocie z ubóstwem. Wykluczenie społeczne ze względów ekonomicznych nierzadko ma charakter permanentny lub długotrwały, bywa też dziedziczne. Zjawisko to ma także tendencje do występowania na zwartych i pozbawionych perspektyw obszarach, gdzie nakłada się z innymi problemami społeczno-ekonomicznymi.
Pierwszym przykładem wykluczenia społecznego, który zdecydowałem się omówić w tej serii jest bezdomność – przypadek najdotkliwszy i najbardziej beznadziejny. W 2017 roku Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zaprezentowało wyniki akcji liczenia osób bezdomnych, z których wynika, że w Polsce żyje ponad 33,4 tys. osób bezdomnych(1). Polacy stanowią także znaczny odsetek wśród bezdomnych innych państwach członkowskich Unii Europejskiej, w szczególności w miastach takich jak Berlin, Paryż, Londyn i Dublin.
Problem bezdomności wciąż jest tematem tabu. W obiegowej opinii funkcjonuje przeświadczenie, jakoby większość bezdomnych doprowadziła się do tego stanu samoczynnie i w wyniku świadomie podejmowanych wyborów oraz przez uzależnienia, takie jak alkohol, hazard lub narkotyki. Rzeczywiście, alkohol i/lub narkotyki bardzo często towarzyszą bezdomności, jednakże nikt nie zwraca uwagi, że być może to właśnie bezdomność pchnęła część z tych ludzi w szpony nałogów.
A stracić dom wcale nietrudno – zwłaszcza w systemie kapitalistycznym, w którym zakup mieszkania, w większości przypadków, wiąże się z zaciągnięciem kilkudziesięcioletniego kredytu. W tym systemie potrzeby mieszkaniowe Polaków są przez rządzących ignorowane i wydane na łaskę (a raczej niełaskę) banksterów, deweloperów i kamieniczników. W dzisiejszych czasach mało kto posiada jakiekolwiek oszczędności pozwalające na wygodny start w nowym miejscu, a w szczególności nie posiadają ich osoby mniej zaradne życiowo lub niewykształcone. Co mają zrobić takie osoby, w przypadku nagłej utraty dachu nad głową? Żyjemy w państwie, w którym wciąż funkcjonują eksmisje na bruk – bez wiedzy i bez pomocy sąsiadów bądź konkretnych organizacji zajmujących się ochroną praw lokatorów, pewnego smutnego każdy z nas może obudzić się na zimnej ulicy.
W Polsce istnieje poważny deficyt mieszkań socjalnych. Eksperci HRE Think Thank wyliczają, że w Polsce brakuje co najmniej 150 – 200 tys. mieszkań w tym segmencie, przy ogólnym deficycie mieszkaniowym szacowanym na 2,1 mln(2). Brakuje także lokali komunalnych dla osób, których nie stać na zakup własnego mieszkania; nie brakuje za to pustostanów i budynków o nieuregulowanej własności, częstokroć grożących zawaleniem, które po uwłaszczeniu przez samorządy z powodzeniem mogłyby służyć za hotele dla osób bezdomnych. Hotele dla bezdomnych? Ostatnio na ten pomysł wpadły nawet władze Warszawy – niestety, nie chodzi o lokal przeznaczony dla osób bezdomnych, a dla "bezdomnych" osób z grona LGBT. Taka darmowa bzykalnia, co by rodzice nie widzieli (i nie słyszeli) tego, co z kolegą robi ich syn.
W Polsce istnieje zapotrzebowanie zarówno na hostele i noclegownie dla ludzi bezdomnych, które pozwolą im "stanąć na nogi" oraz na mieszkania socjalne, w których osoby potrzebujące mieszkania znajdą swoje schronienie. Rolą nowoczesnego państwa jest wspieranie tych, którzy wymagają szczególnej opieki – przemawiają za tym zarówno bilans kosztów społecznych, jak i zwykła ludzka przyzwoitość.
Michał Stefaniak,
Praca Polska Lublin
(1) https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2017-03-09/policzyli-bezdomnych-w-calej-polsce-jest-ich-ponad-33-tysiace/
(2) https://businessinsider.com.pl/finanse/ile-mieszkan-brakuje-w-polsce-raport-o-deficycie-mieszkaniowym/92zl9zm