Dlaczego za nauczycielami?

Zawsze, gdy ktoś pyta mnie, jaki zawód jest jednym z najmniej docenianych, to w czołówce wymieniam zawód nauczyciela. Czemu tak mówię? Bo jeszcze nie tak dawno sam byłem uczniem i przyznam szczerze, że dla wielu nauczycieli nie miałem szacunku, na jaki zasługiwali.
Niestety, nie tylko uczniowie nie darzą odpowiednim szacunkiem nauczycieli. Często rodzice mają do nich wielkie pretensje i to o wszystko. Synek dostał jedynkę? Źle, bo zasługuje na tróję. Ktoś komuś krzywdę zrobił? To wina nauczyciela, bo przecież „moje dziecko by w życiu nic złego nie zrobiło”. Jak się okazuje, nawet państwo polskie nie szanuje nauczycieli. Nie chce się zgodzić na podwyżki, a to przecież nauczyciele przekazują nam to, co mają najcenniejsze – swoją wiedzę. W końcu powiedzieli „dość” i ogłosili strajk.
Strajk nauczycieli rozpoczął się wczoraj równo o godzinie 8:00. Po tym, jak związkowcy nie porozumieli się z rządem i odrzucili propozycję rządu PiS. Oczywiście podczas każdego strajku znajdzie się grupa łamistrajków. O dziwo grupę tę stanowią związkowcy zrzeszeni w „Solidarności”. Szkoda, że nazwa tego związku nijak się ma do rzeczywistości. Jak widać, niektórzy dobre stosunki z rządem stawiają ponad interesy grupy, którą rzekomo reprezentują. Przewodniczący oświatowej Solidarności Ryszard Proksa, który jest radnym z ramienia PiS, podpisał z rządem porozumienie. Jak się później okazało, sam zarabia około 10 tysięcy złotych miesięcznie.
Jak podaje lider ZNP, do strajku przystąpiło już ponad 74% placówek szkolnych. Jest to sporo ponad piętnaście tysięcy szkół. Liczba ta stale rośnie. O co tak naprawdę chodzi nauczycielom? Chodzi przede wszystkim o pieniądze. Pierwszym postulatem była podwyżka o tysiąc złotych dla każdego nauczyciela. Jednak podczas negocjacji z rządem związkowcy poszli na ustępstwo i zażądali podwyżki o trzydzieści procent. 15% od stycznia i 15% od września. Podwyżki te miałyby obowiązywać od tego roku, zatem nauczyciele dostaliby wyrównanie za miesiące poprzednie. Czy to dużo? Według mnie nie. Zawsze w konflikcie społeczeństwa z rządem stanę po stronie ludzi i nieważne, która siła polityczna będzie u władzy. Dlaczego tak? Bo dobro ludzi, dobro klasy pracującej jest dla mnie dużo ważniejsze niż partyjniactwo. Wiele razy już pisałem, że godne życie to coś więcej niż życie dla pracy.
Zapytałem znajomą nauczycielkę pracującą w jednej ze stołecznych szkół o powody, dla jakich przyłączyła się do strajku. Opowiedziała mi, jak ona postrzega całą tę sytuację:
Obecnie rząd stosuje politykę rozdawnictwa — przy czym, zamiast np. zwiększać pensje w budżetówce (szczególnie w służbie zdrowia i oświacie, gdzie pensje są śmiesznie niskie i oscylują wokół stawki minimalnej), woli dawać miliardy zasiłków — a to z kolei generuje większą inflację, w efekcie ceny wszystkiego rosną, a pensje w budżetówce stoją w miejscu — a w rzeczywistości nawet maleją, gdyż wartość pieniądza spada. W ten sposób dochodzi do sytuacji, w której osoby niepracujące, z nałogami i gromadą dzieci, mają często o wiele lepsze warunki życia niż ludzie pracujący, ponieważ poza wszelkimi dodatkami od państwa, otrzymują także dofinansowania, chociażby z MOPS-u. Jest to sytuacja szkodliwa, gdyż pokazuje, że pracowanie się zwyczajnie nie opłaca.
Kolejnym powodem jest system edukacji, w którym nauczycielom stawia się coraz więcej wymagań, rozbudowuje się program nauczania, tworzy się ogromne klasy, w których wielu uczniów potrzebuje indywidualnego podejścia – w takich warunkach optymalna praca, która przyniosłaby wymierny efekt, jest po prostu niemożliwa. Gdy uczniowie nie rozumieją tematu, nie ma czasu na poświęcanie mu więcej uwagi, gdyż trzeba gonić z materiałem. Wydłużony został także awans zawodowy nauczycieli (np. stażystą obecnie jest się przez dwa lata, wówczas pensja zasadnicza wynosi 1800 zł), aby zostać nauczycielem dyplomowanym i w końcu zarabiać średnią krajową, trzeba pracować w zawodzie 15 lat…. O wiele więcej zarabia się na starcie w niektórych korporacjach.
Kolejnym przekłamaniem, często powtarzanym w mediach, jest stwierdzenie, że praca nauczyciela wynosi 18 godzin tygodniowo. Faktycznie, pensum to 18 godzin – przy czym są to jedynie obowiązkowe godziny przy tablicy. Do tego jednak dochodzą nadgodziny, niepłatne okienka, godziny niepłatne w ramach darmowych zajęć, zebrania z rodzicami, rady pedagogiczne, szkolenia, wycieczki, dyskoteki, festyny, spotkania z poszczególnymi rodzicami, dyżury z dziećmi u pedagoga, psychologa, a ponadto czas poświęcony na przygotowywanie lekcji, przygotowywanie sprawdzianów i ich kserowanie, sprawdzanie klasówek, kartkówek, wypracowań. Łącznie uzbiera się spokojnie 40 godzin. Sama praca przy tablicy pochłania ponad 20 godzin w tygodniu, a jest ona najbardziej intensywna, bo wymaga pełnego skupienia i poświęcenia energii na uciszanie dzieci, uspokajanie ich, panowanie nad klasą itd. Jeśli ktoś źle się czuje, to nie poprowadzi dobrze lekcji. Musi być pełen energii, aby poświęcić ją właśnie na utrzymanie dyscypliny w klasie. Hałas panujący w szkole jest dodatkowo męczący i szkodliwy dla zdrowia. Ponadto nauczyciel nie ma od niego przerw, gdy kończą się lekcje, nauczyciel pełni dyżury na korytarzach lub przebywa z uczniami w klasach, nie może wyjść do toalety, nie może porozmawiać, odpocząć. Praca tego typu to także częste obciążenie dla głosu. Nauczyciele zazwyczaj kończą z poważnymi zaburzeniami głosu, takimi jak twarde guzki głosowe, które należy usuwać operacyjnie. Aby zostać nauczycielem, trzeba skończyć pięcioletnie studia oraz mieć przygotowanie pedagogiczne. Następnie wymagane są stałe szkolenia, a więc osoba taka musi ciągle się rozwijać – nie jest to w żaden sposób nagradzane finansowo.
Część społeczeństwa niestety tego nie rozumie i uważa, że w pracy fizycznej jest o wiele gorzej, dlatego też nauczyciele nie mają prawa strajkować. Wynika to niestety z pogardy, którą od pewnego czasu okazuje się osobom wykształconym oraz przede wszystkim z propagandy rozsiewanej przez rząd w mediach publicznych. Ten brak szacunku ze strony społeczeństwa jest niestety odczuwany, choć na szczęście nie z każdej strony.
Istnieją oczywiście także plusy tego zawodu – ma się stabilne zatrudnienie z umową o pracę oraz wakacje. Są one zdecydowanie czymś korzystnym, jednakże z drugiej strony nauczycielowi nie przysługuje urlop na żądanie, więc w kryzysowej sytuacji może mieć problem.
Oczywiście społeczeństwo jest podzielone. Część popiera strajk, a cześć jest zdecydowanie przeciw. Rozumiem i jednych, i drugich. Przeciwnicy widzą przywileje i czują lekką niesprawiedliwość, jednak, jak już wyżej wspomniałem, nauczyciele kształtują społeczeństwo, przekazując nam wiedzę i nas wychowując, więc te przywileje się im jak najbardziej należą. Niektórzy czują też niesprawiedliwość, ponieważ też by chcieli, lecz nie mogą strajkować. Nie mogą, gdyż w prywatnych zakładach pracy strajk kończy się zazwyczaj zwolnieniami. Praca Polska zawsze stanie po stronie pracownika w walce o możliwość godnego życia i godnej płacy w zamian za swoją pracę.
Karol Ozga,
Praca Polska Radom