Reorganizacja zasobów ludzkich: eutanazja wartości

Ostatnio bardzo głośno o działalności międzynarodowych korporacji, które bardzo aktywnie włączają się do wspierania homolobby na terenie naszego kraju. Przykłady Volvo i Ikei nie są odosobnione – inicjatywy afirmujące ruch LGBT od wielu już lat popierane i sponsorowane są przez międzynarodowy kapitał w postaci światowych gigantów. Jaki interes w rozbijaniu rodziny ma międzynarodowa finansjera?
By prawidłowo zrozumieć istotę wpływu wyznawanych modeli społecznych (atomizacja i indywidualizm kontra model rodzinny), musimy cofnąć się do genezy zjawiska, tj. masowej emancypacji zawodowej kobiet i drugiej fali feminizmu. Jak wyglądał świat kilkadziesiąt lat temu? Niezależnie od ustroju – czy to w Polsce, czy w Jugosławii, czy we Francji lub w Stanach; głową rodziny był mężczyzna. W większości przypadków swoją ciężką pracą był on w stanie zapewnić byt i utrzymanie całej (często wielodzietnej) rodziny. Kobiety w takim modelu miały wybór pomiędzy karierą zawodową a realizowaniem się w roli żony, matki i gospodyni. Możliwość dokonania takiego wyboru (brak przymusu ekonomicznego) skutkowała powielaniem utrwalonego na świecie już od wielu lat, modelu rodziny tradycyjnej. Automatyzacja i robotyzacja nie były jeszcze tak powszechne, a zapotrzebowanie na pracę wciąż rosło. W systemie kapitalistycznym wygrywa ten, który jest w stanie zaproponować jak najbardziej konkurencyjne warunki – istnieje więc potrzeba minimalizowania strat. A za stratę uważa się wynagrodzenie pracownika – tzw. koszta pracy. Jak je ograniczyć? Mając na uwadze rynkowe prawa popytu i podaży, najprostszym rozwiązaniem jest zwiększenie podaży, tj. ilości rąk do pracy. To właśnie w tym momencie interesy finansjery (która zaczęła już dokonywać pierwszych przekształceń społecznych poprzez m.in. ściąganie imigrantów ekonomicznych) i feministek, zaczęły być tożsame. I być może perspektywa spojrzenia na społeczeństwo jest nieco inna – kapitaliści patrzą na społeczeństwo przez pryzmat "zasobów ludzkich" i "konsumentów", natomiast feministki (a następnie inne grupy reprezentujące interesy mniejszościowe) wszędzie widzą "uprzywilejowanych" (zazwyczaj białych, heteroseksualnych mężczyzn) i "ofiary". Definicja "ofiary" zawsze jest płynna, w szczególności w obliczu konfliktu interesów dwóch grup mniejszościowych, co zdarza się całkiem nierzadko. Wtedy nowolewicowa szkoła absurdów troszeczkę się gubi i proponuje rozwiązania znane z gry "papier, kamień, nożyce" – "Z kamerą wśród zwierząt", co?
Minęło kilkadziesiąt lat, czasy się troszkę zmieniły. Ewoluowały pojęcia takie jak "Human Resources" czy "zarządzanie zasobami ludzkimi", nabierając swoistej nadbudowy. Pomiędzy pracodawcą i pracownikiem pojawiły się dziesiątki nowych ogniw nadzorczych – kierownicy, menadżerowie, specjaliści od HR, dyrektorzy, prezesi. Pojawił się outsourcing i elastyczne formy zatrudnienia, pojawiły się targety i wykresy obrazujące efektywność. Dziesiątki zmiennych wpływają na siłę wypadkową przedsiębiorstwa i warunkują jego sukces – nic już nie jest proste ani intuicyjne. Wielkie korporacje nabrały wymiaru totalitarnego i pretendują do roli kreatora życia społecznego. To one kształtują pracowników, to one kreują potrzeby i konsumentów. Za towar płacisz jakieś grosze – za markę i wykreowany wokół niej pijar całą resztę. W tym świecie nie ma miejsca na narody, rodziny i inne społeczne kajdanki. Im mniej zobowiązań, tym lepsza konsumpcja. Bo nie kupisz sobie co roku nowego Ajfona, jeśli masz trójkę dzieci na utrzymaniu, a do tego dom i auto. Ale jak żyjesz sobie sam w 15m2 klitce, jak korposzczury z Tokio i Hong-Kongu, to Twoje życie zaczyna się kręcić wokół dwóch rzeczy, w których się dobrze odnajdujesz – pracy i konsumpcji.
Żyjemy w świecie, który od góry do dołu determinowany jest przez narzucane nam mechanizmy gry rynkowej. Międzynarodowe korporacje coraz aktywniej włączają się do kreowania przekształceń społeczno-demograficznych, widząc w tym wszystkim szanse na pomnażanie własnych zysków i oszczędności. Społeczeństwo "różnorodne" tj. zatomizowane jest łatwiejsze w zarządzaniu, niż społeczeństwo skoncentrowane wokół określonych wartości – m.in. w tym celu światowa finansjera popiera (lub wręcz stymuluje) przemiany społeczne w swoich kołchozach, takich jak Polska.
Ludzie mówię, że w interesach nie ma sentymentów – w biznesie nie ma więc także ani etyki, ani moralności. Serwowane nam przy wsparciu międzynarodowej finansjery antywartości, świadczą jednoznacznie, że światowy system kapitalistyczny jest zagrożeniem niszczącym ludzką godność i tożsamość.
Michał Stefaniak,
Praca Polska Lublin